I mamy smutny poczatek 2013 roku.
Swieta Bozego Narodzenia 2012, nie byly naszym najszczesliwszym czasem w roku. Cala wigilie i pierwsze dni swiat nasza corcia lezala z non stop goraczka ponad 38 stopni, radosci wiec mielismy srednio, bo jak wiadomo glownie dla dzieci szykuje sie wszystkie ahy i ehy, a ona nie miala sie sil cieszyc z niczego, choc tyle miesiecy czekala na ubieranie choinki itp. Do tego jak corcia wyszla z goraczki, polozylo mnie na 3 dni do lozka, oczywiscie z goraczka non stop, ze sil z lozka wychodzic nie mialam. Jak tylko przestalam goraczkowac nie bylo czasu juz na zdrowienie, przyszlo nam walczyc o zycie naszej nastarszej suni. Maz z tesciowa, oczywiscie juz tez nie zdrowi spedzili magiczna godzine 00:00 w Sylwestra nad nasza Kenni w psiejskiej lecznicy gdzie lezala pod kroplowka. Do wczoraj rana probowalismy jeszcze walczyc i trzymac sie nadzieji, ze moze jeszcze sie uda, niestety wyniki badan pozbyly nas zludzen. Organizm zatruty przez ropomacicze, ktorego nie rozpoznal nasz weterynarz, potem rozpoznal ale kazal czekac, tyle ze jej stan sie pogarszal i nie bylo juz na co czekac, do tego czas sylwka kiedy lecznice pozamykane i nie udalo nam sie trafic od razu do takiej gdzie mialaby jakies szanse.
Moze i czas leczy rany, jednak na chwile obecna ciezko poradzic sobie z ta pustka po psiaku, z tymi wspomnieniami, z wyrzutami sumienia ze zaufalismy nie temu lekarzowi i z ta swiadomoscia, ze gdybysmy trafili od razu do profesjonalnej lecznicy bylaby jeszcze pewnie z nami. Do tego smutne oczka jej corki, ktora wciaz czeka kiedy wrocimy do domu z jej mama i smutkiem naszej Wiktorii, dla ktorej Kenni byla jej najlepsza przyjaciolka jest zupelnie czyms odwrotnym niz to czego zyczylismy sobie na ten Nowy Rok :(.
Jednak wszystkim forumowiczom, zycze wszystkiego najlepszego na ten Nowy Rok i sorki za tak pozne pojawienie sie na blogu.
Na koniec fotka naszego Keniaczka jaka chcielibysmy zapamietac: