Koszmaru ciag dalszy :(.
Wydawaloby sie, ze to tylko koszmar senny i nie moze dziac sie naprawde, a jednak musimy pogodzic sie z mysla, ze stracilismy kolejnego psiaka, sunie Sandi, ktora byla corcia Kenni :(. Gdy byla malutka mieszkala z nami, ze swoja mama i siostra Satti, siostrzyczki jednak nie mogly sie dogadac i zaczely toczyc walki o dominacje ze soba, wiec Sandi poszla mieszkac do tesciow, majac z nami kontakt caly czas. Zawsze traktowalismy ja jak naszego trzeciego hasiora, mimo ze mieszkala gdzie indziej, cale 5 min od nas. Odeszla dzis w nocy, konczac dwa dni wczesniej zaledwie 8 latek. Mloda, silna sunia, wybrana jako najsilniejsza z miotu, zawsze radosna, pelna energi, ciekawska i pierwsza przy stole. Nic nie wskazywalo, ze moze byc cos nie tak, a nagle zaczela slabnac i gasnac w oczach, teraz wiemy ze to byla niewydolnosc watroby, ciagnaca sie od miesiecy, jednak nie dajaca zadnych objawow. Lekarze jednak byli przekonani, ze z tego wyjdzie, jakos nie nastawiali nas, ze moze byc az tak zle i to tak szybko. Wczoraj byla operowana, bo juz zaczynala tracic sily, operacja sie udala, wybudzila sie, pomerdala ogonkiem do swojej ukochanej Pani, czyli tesciowej, ktora czuwala przy niej i 5 min pozniej prawdopodobnie przestalo bic jej serduszko. Mimo powrotu do lecznicy z nia w bardzo krotkim czasie, juz nic nie dalo sie zrobic :(. Teraz nie mozemy po prostu uwierzyc, jak to mozliwe, ze stracilismy tak nagle w ciagu dwoch tygodni dwa psiaki, mimo trafieniu niby na czas do lecznicy. Masakryczny poczatek roku, myslelismy ze na Keni ten noworoczny pech sie zakonczy, a jednak nie:/. W przyszlym tygodniu dzialowki maja isc do gory, a jakos na razie to nam wszystkim rowno i malo nas to cieszy :/. Do tego mnie wczoraj dyskopatia polozyla do lozka, nie jest to nasz szczesliwy czas :(.
I zdjecie Sanduni w lozku, bo wiadomo tam najwygodniej:
I dwie siostrzyczki jeszcze za szczeniaczka, z lewej Sandi, z prawej Satti.
Takze w naszej psiej gromadce zostala nam juz tylko Sattunia, ktora znow skradla moje serducho jako najslabsza w miocie, a ktora trzebalo do cyca dostawiac i pomagac jej walczyc o niego. Strasznie smutno sie teraz zrobilo, zawsze bedzie nam brak spojrzenia tych wiernych oczkow i merdania ogonkami, w serduchach naszych miejsce beda mialy zawsze ;(.